Rozmowa z Krzysztofem Czogalskim, katowickim zegarmistrzem z trzydziestoletnim stażem.
Praca.pl - Czy łatwo dzisiaj zostać zegarmistrzem?
Krzysztof Czogalski - Coraz trudniej. Ze świecą szukać szkół, które uczą zawodu. Jedynie w niektórych zakładach doskonalenia zawodowego czy ośrodkach kształcenia ustawicznego można się doszkolić. Najlepiej zacząć terminować w którymś z zakładów.
Praca.pl - Czy do Pana zgłaszają kandydaci na zegarmistrzów?
Krzysztof Czogalski - Rok temu miałem tutaj dwóch uczniów z miejscowej izby rzemieślniczej. Dzisiaj mają już za sobą egzamin czeladniczy, ale przyznam szczerze, że nie jest to popularna profesja, a szkoda, bo pracy jest sporo.
Praca.pl - Co jest najważniejsze w tym zawodzie?
Krzysztof Czogalski - Cierpliwość i dokładność. Zdarza się bowiem, że czasem naprawienie jednego zegara może potrwać nawet kilka czy kilkanaście godzin. Niezbędne są też oczywiście zdolności manualne i precyzja.
Praca.pl - Co jest najtrudniejsze?
Krzysztof Czogalski - Zależy o jakim poziomie zaawansowania mówimy. Jeśli widzę szyld "Zegarmistrz i jubiler", to od razu wiem, że nie trafiam do specjalisty. Prawdziwy zegarmistrz nie rozmienia się na drobne. Potrafi naprawić zarówno zegarek na rękę, jak i duży - ścienny czy kominkowy. Zegarmistrz to takie połączenie spawacza, hydraulika i lekarza. Tutaj trzeba coś przyciąć, tu dokręcić, a wszystko delikatnie, by niczego nie zepsuć. Najtrudniejsze jest połączenie tego w jedno.
Praca.pl - Jak długo trzeba się uczyć tego zawodu?
Krzysztof Czogalski - Przynajmniej trzy lata. Potem zdać egzamin czeladniczy, no a po powiedzmy 5 latach mistrzowski. Już wcześniej można otworzyć zakład.
Praca.pl - Kiedy zegarmistrz ma najwięcej pracy?
Krzysztof Czogalski - W czasie dwóch dni w roku, kiedy przestawiamy wskazówki o godzinę. I nie chodzi bynajmniej o przekręcanie korbek, choć to też się zdarza. W tym czasie zdarza się po prostu najwięcej usterek - wyrwane wałki, zbyt duże luzy, korozje. Ludzie nie szanują zegarków i potem rodzą się problemy, a przecież zegar też trzeba konserwować i przychodzić z nim do zegarmistrza jak do lekarza - najlepiej co pięć lat.
04.12.2007