Niestety, mówienie z sensem, a do tego poprawnie pod względem stylistycznym, gramatycznym i fonetycznym, to dziś zjawisko zanikające. Dlatego rzadkie przypadki owej poprawności potrafią oczarować. Mowa jest oczywiście podstawą komunikacji i nawet, gdy ktoś nie dba o jej wyrazistość, to – lepiej lub gorzej – i tak ostatecznie uda nam się porozumieć. Ale czy nie jest przyjemniej, gdy nie musimy prosić o powtórzenie zdania? Głos to nie tylko narzędzie służące do zwykłej wymiany informacji. Jest najpiękniejszym instrumentem przenoszenia emocji, w jaki wyposażyła nas natura. Ton, brzmienie, płynność wymowy, a nawet tempo mówienia daje nam cały zestaw informacji o człowieku, opowiada jego historię. Z głosu możemy uczynić naszą wizytówkę, bo to genialny środek wyrazu, możemy nim uspokajać rozmówców, przyciągać ich uwagę, bawić, wywoływać u nich przeróżne stany emocjonalne. Ale możemy ich także rozdrażnić i spowodować, że nie będą chcieli nas słuchać. Nawet jeśli rządzi nami pasja, jeśli mamy niezwykłą wiedzę i budzące respekt doświadczenie, możemy nie wywrzeć pożądanego wpływu na odbiorcę, gdy mówimy monotonnie lub zbyt chaotycznie, za cicho albo za głośno, gdy urywamy końcówki, gubimy artykulację, a na dodatek popełniamy błędy językowe. Jeśli zadbamy o własne brzmienie, nasz rozmówca dowie się, że jesteśmy ludźmi, dla których kultura osobista oraz szacunek wobec innych to sprawy istotne.
Już w drugim wieku naszej ery rzymski lekarz greckiego pochodzenia Galen z Pergamonu uznał, że głos odzwierciedla naszą duszę. Dla Corneliusa L. Reida, słynnego amerykańskiego znawcy technik wokalnych, to przedłużenie każdej osoby. Gdy adresaci przekazu nie zauważą spójności w tym, co w naszej głowie, sercu, geście, wreszcie w głosie – najbardziej bezpośrednim ogniwie kontaktu – tracimy na wiarygodności. Operowanie głosem może zatem sprawić, że odbiorcy zaczną oddychać naszym oddechem, ale nieumiejętne zeń korzystanie zwolni ich z koncentracji. Jeśli brzmienie naszego głosu jest dla innych przyjemne, będziemy postrzegani jako osoby zdecydowanie bardziej atrakcyjne, bez względu na to, jak wyglądamy. I na odwrót – niemiły dla ucha ton może spowodować, że staniemy się mniej interesujący, niż wynika to z pierwszego wrażenia. Dowiodła tego w swoich badaniach na Uniwersytecie w Minnesocie dr Lillian Glass, jeden z najbardziej szanowanych w USA ekspertów w dziedzinie komunikacji. Dzięki eksperymentom przeprowadzonym przez prof. Alberta Mehrabiana z Uniwersytetu Kalifornijskiego wiemy natomiast, że znaczenie głosu może być niemal sześciokrotnie ważniejsze od wypowiadanych słów, ponieważ odbiorca bardziej wierzy usłyszanemu zabarwieniu emocjonalnemu aniżeli znaczeniu wyrazu. Spróbujmy powiedzieć komuś, że jest sympatyczny albo najukochańszy, ale tonem wyrażającym pogardę, niechęć czy nienawiść. Możemy być pewni, że zrozumie intencję, ale będzie ona odwrotna od tej zawartej w samym słowie. Ile razy zdarza nam się rozmawiać z kimś przez telefon i usłyszeć w jego głosie smutek, strach czy radość? A przecież nie widzimy twarzy człowieka po drugiej stronie słuchawki! To właśnie magia głosu.
Nawet najsłynniejsza premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher pobierała lekcje u specjalistów od emisji głosu. W czasach jej urzędowania konkurowanie z mężczyznami było naprawdę trudne, chciała więc brzmieć bardziej władczo i przekonująco oraz budzić większy respekt, stąd wielomiesięczny trening, dzięki któremu udało jej się znacząco obniżyć ton. Niższy głos jest nie tylko przyjemniejszy dla ucha, ale też lepiej postrzegany, a wypowiadany za jego sprawą komunikat zostanie w naszej pamięci zdecydowanie dłużej. Jego właściciel zyskuje zaś miano osoby bardziej kompetentnej i wiarygodnej. Nie inaczej jest w świecie zwierząt. Osobniki dysponujące silnym głosem od razu dają do zrozumienia, kto rządzi.
Nie myślmy, że wady wymowy mogą nas dyskwalifikować. Jeśli nam przeszkadzają i wpędzają w kompleksy – walczmy z nimi. Na każdym etapie życia logopeda jest w stanie pomóc, wymaga to jednak od nas sporego wysiłku i systematycznej pracy. Zdarzają się prezenterzy radiowi czy konferansjerzy, których natura nie obdarzyła bezbłędną dykcją, a jednak z tej wady potrafią uczynić zaletę i cechę charakterystyczną. Jeśli natomiast ich osobowość nie przypadnie nam do gustu, wada wymowy może ten brak sympatii spotęgować. Od niewyraźnego „r” dużo ważniejsza jest intonacja, emocje niesione głosem i staranność w wypowiadaniu każdego słowa. Podkreślanie rzeczy dla nas ważnych odpowiednim akcentem i wskazywanie tym samym naszego do nich stosunku jest jak przyprawianie jedzenia. A przecież dań bez smaku nikt jeść nie chce...
Przed ważną dla nas sytuacją komunikacyjną – czy to będzie wystąpienie publiczne, rozmowa w sprawie pracy, czy prezentacja projektu – zadbajmy o wyeliminowanie stresu. To on odpowiada za zniekształcenie głosu, a drżący, wysoki ton zdradza odbiorcom naszą niepewność. Najważniejsze dla dobrego brzmienia jest pozbycie się napięć mięśniowych, najłatwiej zrobimy to dzięki ćwiczeniom oddechowym. Nie tylko staniemy się bardziej swobodni, ale też dotlenieni, co wpływa na przejrzystość myślenia oraz zwiększa łatwość wypowiedzi.
Pierwsze wrażenie, jak wiadomo, robimy tylko raz, a to ważne przy poznawaniu nowych ludzi. Już nawet sposób, w jaki wypowiemy nasze imię i nazwisko, daje świadectwo pewności siebie, bo im wyraźniej to zrobimy, tym większa szansa, że osoba, której się przedstawiamy pomyśli o nas jako o ludziach lubiących samych siebie, takich z wyższą samooceną. Czy dobrze nastawimy się do kogoś, kto zacznie rozmowę od cichego i mętnego: eee… jestem Janek… yyy… Piotrowski? Nie! Bo damy sygnał, że za moment będzie jeszcze nudniej. Sposób mówienia jest wizytówką, elementem autoprezentacji, narzędziem do zdobywania zaufania. Nie zapominajmy o uśmiechu, ale pamiętajmy, by nie zagościł on na naszej twarzy na stałe w postaci nerwowego grymasu. Takie spięcie mięśni potrafi zdeformować i zinfantylizować głos.
O ten ważny w komunikacji instrument trzeba dbać. Jeśli wiemy, że jednym z objawów stresu jest u nas uczucie suchości w gardle, postarajmy się dobrze nawilżyć jamę ustną. Najlepsza jest woda z cytryną, można też zjeść kilka suszonych moreli, śliwek albo jabłek. Pomagają pastylki nawilżające z apteki lub rozgryziona kapsułka z witaminą A+E. Bezpośrednio przed wystąpieniem czy spotkaniem nie pijmy kawy, bo to najbardziej wysuszający napój. Soki owocowe, mleko i czekolada zlepią nam język z podniebieniem i spowodują, że będziemy chrząkać oraz często przełykać ślinę. Tego odbiorcy nie lubią.
Starożytni Grecy twierdzili, że mówić trzeba pięknie i mądrze, bo nie przychodziło im do głowy, że można mówić mądrze i brzydko. Żeby zrobić wrażenie ważne jest zatem nie tylko to, CO mówimy, ale też JAK to robimy. Być zrozumianym, czyli osiągnąć najważniejszy cel komunikacyjny to jedno. Czy nie powinno nam jeszcze zależeć na przekonaniu innych, zainteresowaniu ich sobą, wreszcie na skuteczności naszej wypowiedzi? Głos może temu służyć. Nie zaszkodzi, by dźwięk miał wdzięk.
Beata Tadla. Dziennikarka radiowa i telewizyjna. Z mediami związana od 1991 roku, pracowała m.in. w TVN i TVP, gospodyni najważniejszych programów informacyjnych i publicystycznych. Obecnie w telewizji NOWA TV. Autorka książek: „Pokolenie '89. Dzieci PRL w wolnej Polsce”, „Kto pyta nie błądzi. Rozmowy wielkich i niewielkich”, „Niedziela bez Teleranka” i „Czego oczy nie widzą”. Zdobywczyni tytułu Mistrz Mowy Polskiej. Specjalistka w zakresie kształcenia głosu i mowy. Wykładowca i trener dobrego mówienia.