3 miesiące legalnej pracy dla sąsiadów ze Wschodu, brak chętnych do pracy na państwowych posadach oraz otwarcie niemieckiego rynku pracy. To tylko niektóre tematy, które przewijały się w mediach w mijającym tygodniu. Jednak hitem okazała się wypowiedź Roberta Gwiazdowskiego z ZUS-u o równych emeryturach dla wszystkich Polaków.
Jak podała Polska Agencja Prasowa według przewodniczącego Rady Nadzorczej ZUS Roberta Gwiazdowskiego, wszyscy Polacy powinni otrzymywać emeryturę o takiej samej wysokości. "Emerytura państwowa powinna być równa dla wszystkich, każdy kto osiąga podstawowy wiek - w zależności od sytuacji demograficznej 65, 67, a może 69 lat - ma prawo uzyskać emeryturę od państwa". Te słowa Gwiazdowskiego zszokowały nie tylko ekspertów, ale także przyszłych emerytów. Szczególnie tych, którzy ciężko pracują w nadziei na przyzwoite świadczenia emerytalne. Przewodniczący Rady Nadzorczej ZUS przedstawił również w sposób obrazowy argumenty: "Składka zdrowotna też jest płacona w różnej wysokości, a szpitale wszyscy mamy takie same" - powiedział. Oświadczył również, że w systemie zdrowotnym można się prywatnie ubezpieczyć. "Tak samo powinno być z emeryturami" - dodał. Hmm, wydawało nam się, ze tak już jest...
Naszych równych emerytur póki co nie wypracują nam sąsiedzi ze Wschodu. Białorusini i Ukraińcy od kilku dni mogą bez specjalnego zezwolenia pracować w Polsce przez 3 miesiące. Metro informuje jednak, że zainteresowanie legalnym zatrudnieniem pracowników zza wschodniej granicy jest niemal zerowe. Eksperci i pracodawcy ostrzegali, że trzymiesięczny okres to stanowczo za mało, by pozyskać pracownika ze Wschodu. Zagraniczni fachowcy przeważnie mają nieźle płatną pracę w swoim kraju, więc nie podejmą ryzyka utraty posad w ojczyźnie na rzecz 3 miesięcy pracy w Polsce. Jeśli ustawodawca nie zmieni tych rozwiązań inne kraje, które również borykają się z problemem braku siły roboczej, mogą nas uprzedzić.
Interia.pl za PAP-em cytuje sekretarza stanu w niemieckim Ministerstwie Pracy Gerda Andresa, który w wypowiedzi dla "Hannoversche Allgemeine Zeitung" powiedział: "Jeśli w Niemczech w dalszym ciągu będziemy mieli do czynienia z brakami siły roboczej, do pomyślenia będzie zniesienie jeszcze przed 2009 rokiem ograniczeń dla pracowników wschodnioeuropejskich”. Rząd niemiecki ma zająć się ta sprawą pod koniec sierpnia. Podkreśla się jednak, że nie chodzi o całkowite otwarcie rynku pracy dla cudzoziemców, lecz o sprowadzanie takich fachowców, których w Niemczech faktycznie brakuje. Tym samym Ukraińcy i Białorusini mogą dokonać innego wyboru i zdecydować się na pracę u naszego zachodniego sąsiada, który z pewnością może zaoferować lepsze warunki płacowe, niż polski pracodawca.
To nie koniec problemów pt. „brak rąk do pracy”. Jak podaje Dziennik Polski brakuje chętnych do pracy w służbach publicznych. Kłopoty kadrowe dotykają aparatu skarbowego, urzędów wojewódzkich i marszałkowskich oraz instytucji lokalnych. Przyczyną są niskie zarobki. Wystarczy je porównać. 1200 zł brutto zarobi na początek absolwent zatrudniony w urzędzie skarbowym. Z kolei pierwsza pensja młodego pracownika w dużej firmie doradztwa podatkowego to ok. 3000 zł netto
Związkowcy ze skarbówki ostrzegają, że w urzędach może wkrótce zabraknąć nawet 4000 osób. Emigracja młodych pracowników jest połączona ze zjawiskiem odchodzenia starszych, doświadczonych urzędników. Najwyraźniej perspektywa stabilnej pracy w sektorze publicznym nie kusi już tak, jak jeszcze kilka lat temu. Dlatego też Ministerstwo Finansów opracowało plan ratunkowy, w ramach którego planowane jest od 1 stycznia 2008 połączenie administracji podatkowej, kontroli skarbowej i służby celnej. Ma to zapewnić oszczędności i pozwolić na podwyżki płac w skarbówce, czego urzędnikom i nam wszystkim na koniec tygodnia życzymy. Kolejny przegląd prasy za tydzień.
27.07.2007