Minął kolejny tydzień, ale tym razem obyło się bez prasowych sensacji związanych z rynkiem pracy. Jesteśmy na półmetku wakacji, ale nie wszystkie teksty, które zwróciły nasza uwagę zasługują na miano letnich.
Dziennik informuje o ofertach pracy, opublikowanych na stronach Ministerstwa Obrony Narodowej. MON pilnie poszukuje tłumaczy do pracy na misjach m.in. w Afganistanie i Iraku. Armia szuka tłumaczy języka arabskiego, dari, serbsko-chorwackiego i albańskiego.
- Irakijczycy mieszkający w Polsce nie chcą być uznani za zdrajców pracujących dla okupantów. Poza tym boją się, że zostaną zamordowani - powiedział "Dziennikowi" były pracownik ambasady irackiej w Polsce. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez rzecznika MON Jarosława Rybaka tłumacz w Iraku otrzymuje ok. 7000 zł na rękę, natomiast w Afganistanie ponad 8000 zł. Chętnych jednak brakuje, czemu się nie dziwimy. Być może trzeba będzie uciec się do bezprecedensowego pomysłu Duńczyków, którzy likwidując kontygent w Iraku zabrali ze sobą grupę 200 Irakijczyków, którzy pracowali dla wojska. Byli pracownicy duńskiej armii, w tym 80 tłumaczy, będą ubiegać się o azyl.
O ile brak chętnych do pracy w ekstremalnych warunkach jakim jest wojna rozumiemy, tak kariery w zawodach typu: lekarz, prawnik, architekt, tłumaczymy modnym ostatnio słowem: układ. Według badania TNS OBOP na zamówienie Faktu, 53% Polaków nie wierzy, że bez układów można odnieść sukces. Pytanie skierowane do respondentów brzmiało: "Czy można w naszym kraju bez znajomości, rodzinnych układów zrobić karierę w takich zawodach jak prawnik, lekarz, architekt, czy też nie?" 38 % pytanych udzieliło odpowiedzi pozytywnej, a 9 % nie było wstanie wyrazić swojego zdania w tej materii. Według Faktu „w Polsce nie da się uczciwie pracować i zarabiać, nie da się zrobić kariery, bo stanowiska i pieniądze są zarezerwowane dla członków korporacji i rodzinnych układów.”
Nie stworzy korporacji rodzinnej ani też niejasnego układu Pan Kazimierz Wójcik, ostatni czapnik w Lublinie. Wzruszający reportaż o sędziwym rzemieślniku opublikowała Gazeta Wyborcza. Opisuje w nim historię Pana Kazimierza, który nieprzerwanie od 1961 roku prowadzi swoją pracownię. Sentymentalna podróż Pana Kazimierza rozpoczyna się wraz z dojściem Gomułki do władzy, a końca póki co nie widać. Na pytanie o ocenę wyboru zawodu z perspektywy czasu, 80-letni czapnik odpowiedział Gazecie – „Ja nigdy nie chciałem być urzędnikiem. Mężczyzna powinien robić coś konkretnego, a urzędnik to nie jest męski zawód. Teraz to nie ma komu nożyczek naostrzyć, bo każdy poszedł na urzędnika”.
Radykalne poglądy Pana Kazimierza prowadzą nas do ostatniego elementu dzisiejszej prasówki, a mianowicie do tematu dyskryminacji pracownika ze względu na płeć. Magazyn Kadry Zarządzającej CEO publikuje dane z raportu Komisji Europejskiej. Według niej w UE kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni średnio o 15%. Największa różnica w zarobkach widoczna była w 2005 roku na Cyprze. Wyniosła bowiem aż 25%. W Polsce różnice zarobków między kobietami i mężczyznami wynoszą, według danych Komisji 10%. Najniższą różnicą wynagrodzeń może pochwalić się Malta - 4%.
W tym wypadku bycie poniżej średniej unijnej jest cnotą, a gonienie Malty ambitnym wyzwaniem, co trzeba przyznać nieczęsto się zdarza. Takich pozytywnych wyjątków życzmy sobie więcej. Nie tylko w obszarze, którym zajmuje się praca.pl.
03.08.2007