Branżowe fora, strony z opiniami o pracodawcach czy wreszcie portale społecznościowe to miejsca, gdzie niektórzy czują się całkowicie anonimowi i co za tym idzie – bezkarni. Obraźliwe komentarze, wulgarny język niestety stały się codziennością. Oczywiste jest, że zamieszczanie negatywnych opinii w sieci zamiast szczerej rozmowy z pracodawcą, może skutkować utratą zaufania do pracownika, nadszarpnąć jego wizerunek. Warto jednak spojrzeć na problem także od strony prawnej. Co grozi pracownikowi, który w internecie, choćby nie pod własnym imieniem i nazwiskiem, oczernia przełożonego i współpracowników.
Obraźliwe komentarze – czy trudno odkryć, kto je publikuje?
Poczucie anonimowości jest tym, co napędza ludzi do zamieszczania bardzo śmiałych, obraźliwych komentarzy w internecie. Mało kto podpisuje hejterską wypowiedź własnym imieniem i nazwiskiem. Pod opisami despotycznego szefa, oskarżeniami, wyśmiewaniem relacji w pracy zwykle znajdują się niewiele mówiące o autorach wypowiedzi nicki. Osoby dodające takie wpisy nie są i nie powinny czuć się bezkarne. Każda nasza aktywność w sieci pozostawia po sobie cyfrowy ślad w postaci adresu IP użytkownika, dzięki któremu ustalenie tożsamości hejtera jest możliwe nawet kilka miesięcy po jego komentarzach.
Obraźliwe komentarze w stosunku do pracodawcy – skutki prawne
Pracownik, który otwarcie krytykuje działania swojego pracodawcy np. na swoim profilu w mediach społecznościowych, powinien liczyć się z konsekwencjami. Podobnie jak osoba, która pod pseudonimem zdecydowała się serwować czarny PR przełożonemu. Oczywiście nikt nie zabroni pracownikom mieć negatywnych opinii o szefie, ale już omawianie ich w internecie może zostać odebrane jako działanie sprzeczne z Kodeksem pracy. Zgodnie z art. 100 § 2. pracownik jest zobowiązany m.in.:
dbać o dobro zakładu pracy, chronić jego mienie oraz zachować w tajemnicy informacje, których ujawnienie mogłoby narazić pracodawcę na szkodę.
Szkalowanie przełożonego w internecie można uznać za naruszenie tych obowiązków, a co za tym idzie – podstawę do wypowiedzenia umowy o pracę. Na tym jednak lista konsekwencji się nie kończy.
Obrażany czy pomawiany pracodawca może zdecydować się na dochodzenie swoich praw na drodze cywilnej. Zgodnie z art. 23. Kodeksu cywilnego:
Dobra osobiste człowieka, jak w szczególności zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach.
Przedsiębiorca, który uzna, że doszło do naruszenia dóbr osobistych w postaci bezpodstawnych komentarzy, może żądać od ich autora złożenia oświadczenia o odpowiedniej treści i formie (najczęściej są to przeprosiny), ale też zadośćuczynienia pieniężnego albo wpłaty na cele charytatywne.
W szczególnych przypadkach, kiedy opinie w internecie mogą narazić pracodawcę na utratę zaufania i dyskredytację jego osoby w danym środowisku, są nieprawdziwe, krzywdzące i przepełnione hejtem, pracownik powinien liczyć się z bardziej dotkliwymi konsekwencjami. Oskarżonemu o pomówienie i zniesławienie za pomocą środków masowego przekazu grozi kara grzywny, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku (zgodnie z art. 212 i 216 Kodeksu karnego). Ściganie obu tych przestępstw odbywa się z oskarżenia prywatnego.