Wybitni specjaliści w swojej dziedzinie, będący teoretykami, ale z elementami praktycznego doświadczenia, umiejący atrakcyjnie zaprezentować swoją wiedzę podczas wystąpień publicznych, a do tego jeszcze mający choć odrobinę charyzmy i dar komunikatywnego wysławiania się – mają w dzisiejszym globalnym świecie szansę na niezłą karierę. W Polsce to jeszcze nowość, ale na Zachodzie role określane terminami: keynote speaker, motivational speaker, inspirational speaker to już prawie odrębne zawody.
Świetnych mówców poszukują organizatorzy partyjnych konferencji czy przedwyborczych konwencji, by nadali pożądany ton i kierunek obradom. Występujący na takich zgromadzeniach keynote speakers to – przez analogię do muzycznej definicji – osoby, które podają główny motyw, „klucz wiolinowy” do tematu, moderują „melodię” spotkania. Warto wiedzieć, że prezydencka kariera Baracka Obamy zaczęła się od... roli keynote speakera na konwencji Demokratów w 2004 roku.
„Guru” zarządzania i efektywni praktycy biznesu są ozdobą licznych branżowych kongresów i spotkań ludzi biznesu. Niejeden słuchacz wystąpień np. Briana Tracy'ego czy Stephena Coveya i wielu innych na pewno stwierdził potem: „Świetny speech, mądrzy faceci! Dali mi do myślenia”.
Często (szczególnie w USA) zarządy firm zatrudniają charyzmatycznych mówców, kiedy chcą przekonać swoich pracowników do nowej strategii, czy po prostu zmotywować ich do efektywniejszej pracy. Ale np. Steve Jobs, nieżyjący już współtwórca Apple, nie musiał nikogo do takiej roli zatrudniać – robił to sam. Do historii przeszedł jako najbardziej wpływowy lider biznesu, zarażający swoim entuzjazmem, motywujący podwładnych do poszukiwania innowacyjnych rozwiązań, a także sam prezentujący opinii publicznej kolejne, wprowadzane na rynek produkty swojej firmy.
Oczywiście nie każdy prezes musi być od razu Stevem Jobsem czy Brianem Tracym. Dlatego „motywujący mówcy” mają wzięcie. Firmy zatrudniają takich specjalistów, którzy mają za zadanie w atrakcyjny i zarazem klarowny sposób wyjaśnić nową strategię, pokazać przyszłość w pozytywnym świetle, zainspirować pracowników do wspólnego działania w warunkach planowanej zmiany. Motivational speakers w USA mają pełne ręce roboty, działają w ramach specjalnych usługowych firm, a biznesowe periodyki i portale internetowe publikują ich rankingi. Ich działalność nie wchodzi w kolizję z rolą firm szkoleniowych, gdyż zadaniem motywującego mówcy jest danie słuchaczom jednorazowego impulsu, który potem może (a nawet musi) być przekształcony w nawyk przez trenera.
W skrócie można powiedzieć, że „motivational” to fachowa prezentacja z emocjonalną zachętą do działania. Natomiast pewną odmianą roli motywującego mówcy jest inspirational speaker. Różnica tkwi nie tyle w celu jego pracy, co w formie – przekaz mówcy inspirującego jest bardziej osobisty, zabarwiony emocjonalnie, oparty najczęściej na własnym trudnym doświadczeniu. W przypadku pokazanym niedawno w telewizyjnym kanale National Geographic takim inspirującym spikerem jest mężczyzna, który napadnięty w lesie przez pumę sam gołymi rękami wygrał z nią walkę, a teraz swoim doznaniem wewnętrznej siły dzieli się z innymi. W podobnych rolach występują znani sportowcy po skończeniu kariery zawodniczej, słynni podróżnicy etc.
A w Polsce? Czy mamy już takich moderujących, inspirujących, motywujących mówców? Wymieńmy tylko kilka nazwisk: Andrzej Blikle, Grzegorz Turniak, Tomasz Kamel, Mateusz Kusznierewicz, Michał Kamiński. To prekursorzy trendu, który być może i u nas zaowocuje powstaniem nowej, specjalistycznej profesji.