Sąd Najwyższy wydał dwa wyroki dotyczące tematu, który dotychczas nie był przedmiotem żadnych rozstrzygnięć tegoż sądu, czyli długości dni wolnych od pracy po przystąpieniu do UE. Pierwszy z nich zapadł 8 marca br. (II PK 204/12), a drugi 10 kwietnia br. (II PK 282/12). W obydwu były podobne stany faktyczne, tzn. pracownicy pracowali w tzw. 4-brygadówce na trzy zmiany: 6.00 – 14:00, 14.00 – 22.00, 22.00 – 6.00, zgodnie z ułożonymi harmonogramami czasu pracy. Nie przekraczali ani 8-godzinnej normy czasu pracy w ciągu dnia ani 40-godzinnej tygodniowej. Do sądu pracy wystąpili jednak o wynagrodzenie za nadgodziny w związku z tym, że nie mieli udzielonych odpowiednio długich dni wolnych od pracy, które powinny w ich ocenie trwać 24 godziny od zakończenia ostatniej doby pracowniczej. Czyli po nocnej zmianie dzień wolny powinien się rozpoczynać dopiero od 22.00 w dniu zejścia z nocy, gdyż wtedy mija 24 godziny od rozpoczęcia pracy, czyli doba pracownicza.
Sąd Najwyższy oddalił roszczenia pracowników, przyjmując, że nie może być mowy o obowiązku wypłaty wynagrodzenia za nadgodziny, jeśli pracownik wypracował jedynie obowiązujący go wymiar czasu pracy, a więc nie przekroczył norm czasu pracy. Zgodnie z art. 151 k.p. pracą w nadgodzinach jest praca ponad normy lub przedłużony dobowy wymiar czasu pracy, a zatem nie przekroczenie tych wielkości nie daje uprawnienia do wynagrodzenia za nadliczbową pracę. Wyroki są bardzo korzystne dla pracodawców, którzy ponieśliby duże koszty w przypadku przyjęcia innego stanowiska.
W wyroku z 8 marca Sąd Najwyższy podważył ponadto propagowane od lat przez resort pracy pojęcie dnia wolnego od pracy jako 24 godzin od zakończenia doby pracowniczej. To jest również bardzo ważne stwierdzenie, gdyż oddala ono widmo konieczności skracania tygodniowego wymiaru czasu pracy dla zatrudnionych w takim systemie czasu pracy do 34 godzin, o co od dłuższego czasu pracy walczą związki zawodowe związane z ruchem ciągłym.
Łukasz Prasołek