Pracy dla filologów nie zabraknie. Otwarcie na nowe rynki gospodarcze powoduje, że dokumentacji wymagającej tłumaczenia ciągle przybywa.
Unia Europejska wydaje średnio 450 mln euro rocznie na przekłady tekstów, zatrudniając przy tym ok. 1400 tłumaczy. W ciągu roku przygotowują oni ponad milion stron tekstu, a każdy oficjalny dokument UE musi być przełożony na języki wszystkich krajów członkowskich. Do tego coraz więcej dokumentów w Polsce jest tłumaczonych (np. dokumenty sprowadzanych samochodów). To otwiera duże możliwości filologom - bo profesjonalny tłumacz takie studia musi skończyć.
- Już dzisiaj dorabiam tłumaczeniami. Czasami przekładam oferty handlowe, a czasami tradycyjną korespondencję firm. To dobry pomysł na start zawodowy, bo większość z nich korzysta ze sprawdzonych i doświadczonych specjalistów - mówi Ewa Bajorek, studentka filologii niemieckiej na Uniwersytecie Śląskim. Dodatkowe możliwości daje egzamin na tłumacza przysięgłego. Tutaj trzeba się legitymować dyplomem z zakresu filologii danego języka, być obywatelem polskim i mieć ukończone 25 lat.
- Egzamin składa się dwóch części: pisemnej i ustnej. Na obu z nich trzeba dokonać tłumaczenia z języka polskiego na język obcy i z języka obcego na polski. Egzamin uważa się za zdany w wypadku uzyskania minimum 150 z 200 punktów z każdej części, przy czym dopiero zdanie części pisemnej uprawnia do przystąpienia do części ustnej. Uwaga - ponowne napisanie testu możliwe jest dopiero po roku od daty poprzedniego egzaminu. Koszt egzaminu wynosi 800 zł - wylicza Juliusz Dymek, katowicki tłumacz przysięgły języka francuskiego. - Ostrzegam, że egzamin jest bardzo trudny. Razem ze mną przystępowało do niego 30 osób, a zdały zaledwie trzy.
Z "papierami" tłumacza przysięgłego jest szansa na pracę przy tłumaczeniu dokumentów urzędowych. Trzeba przyznać, że największe wzięcie mają eksperci od języków oryginalnych - np. szwedzkiego czy węgierskiego. Oni także szybciej znajdą zajęcie przy tzw. tłumaczeniu symultanicznym (tłumacz znajduje się w kabinie, a oryginalną wypowiedź mówcy słyszy przez słuchawki) wykorzystywanym na międzynarodowych konferencjach.
Na koniec słowo o zarobkach. - Moje stawki są określone przez Ministra Finansów. Płaci się za znormalizowaną stronę maszynopisu (25 linijek po 45 znaków każda) albo za godzinę tłumaczenia. Stawka zależy od języka oraz od tego czy przekłada się "z", czy "na". Do tego języki są podzielone na cztery kategorie: popularne europejskie, europejskie o większym stopniu trudności, rzadkie znane w Europie, np. japoński, oraz języki z idiomami, jak arabski. Przykładowo za stronę tłumaczenia z francuskiego na polski płaci się 20 zł 85 gr, a za z polskiego na ormiański 32 zł 07 gr. - dodaje Dymek. Tłumacze nie będący przysięgłymi zarabiają nieco mniej. - Najniższe stawki za arkusz (40 tys. znaków) to 200 zł, najwyższe to ponad 1000 zł. Średnia krajowa wynosi ok. 350 zł za arkusz. - Wszystko zależy od tekstu - mówi Bajorek.
07.02.2008