Jak przełożony sprawdza, co robimy w pracy?
"Oko Szefa", "PC Szpieg", "iDetektyw" i "Elektroniczna Lista Obecności" - to programy komputerowe, dzięki którym przełożony może obserwować, czym zajmujemy się w godzinach pracy. Najbardziej zaawansowane pozwalają na odczytywanie prywatnych rozmów prowadzonych przez komunikatory internetowe.
- Cały czas wzrasta liczba firm, które kupują programy do monitorowania pracowników. Moda na kontrole przyszła z Zachodu, gdzie dużo mówi się o tzw. cyberslackingu, czyli wykonywaniu w Internecie wielu czynności niezwiązanych z pracą - mówi Janusz Waszkowski z firmy Alatea, specjalista od oprogramowania dla firm.
Jest to system, który zbiera informacje statystyczne dotyczące odwiedzanych stron internetowych czy uruchamianych programów.
Dzięki temu szef może się dowiedzieć, jak długo podwładny się nimi zajmował. Treści wprowadzane przez użytkownika do komputera pozostają jednak niedostępne. - Pod względem technicznym pełna inwigilacja jest możliwa, ale niewiele firm posuwa się aż tak daleko - zapewnia Waszkowski.
Znacznie większe możliwości ma wyprodukowany za granicą program szpiegowski "SpectorSoft". Płacąc za niego kilka tysięcy złotych, można w formie filmu zobaczyć, co robią zatrudnione osoby.
- Takie rozwiązania pozwalają czytać treść rozmów prowadzonych przez komunikatory i czaty internetowe - ocenia Waszkowski. Programy do monitorowania cieszą się popularnością w rozmaitych branżach. Sprawdzani są pracownicy administracji publicznej, ale też uniwersytetów i politechnik, aptek, banków czy komend policji.
- W tego typu programy zaopatrzyły się nawet instytucje na szczeblu centralnym, np. ministerstwa - przyznaje Waszkowski.
Przedstawiciele laboratoriów informatyki śledczej zgodnie twierdzą, że pracodawcy są też coraz bardziej wyczuleni na nielojalność pracowników. Dodajmy, że takie praktyki są legalne pod jednym warunkiem.
- Pracownik musi być o tym poinformowany - mówi Tadeusz Iwański, główny specjalista w Okręgowym Inspektoracie Pracy w Katowicach.
27.08.2008