Polska konferencja poświęcona językowi PHP otwiera się na region Europy Centralnej

2017-07-19

Wśród polskich konferencji programistycznych, jesienią tego roku, pojawi się nowe wydarzenie o nazwie: phpCE. Co to za nazwa, jakie są plany z nią związane, jaki harmonogram i kto stoi za organizacją tego przedsięwzięcia, o to pytamy jego pomysłodawcę, Dariusza Grzesista.

 

Redakcja: phpCE, czyli dosłownie: php Central Europe, to nowy tytuł. Skąd pomysł na tego typu konferencję?

Dariusz Grzesista: O phpCE można powiedzieć, że to jednocześnie stara i nowa konferencja. Stara, bo w dużym uproszczeniu stanowi kontynuację PHPCon Poland, czyli de-facto ósmą edycję spotkania skierowanego do społeczności programistów i entuzjastów języka PHP. Natomiast nowa, bo stajemy przed całkiem nowym wyzwaniem, jakim jest organizacja konferencji ponadnarodowej, regionalnej. Takim spotkaniem ma być phpCE i temu służy nasz rebranding. Tego typu imprezę społecznościową jak do tej pory w Europie organizowali tylko Belgowie w Antwerpii, pod nazwą PHP Benelux, przy czym, z uwagi na populację tych krajów, są to spotkania dla około czterystu osób. Naszym celem zaś jest kongres dla ponad tysiąca uczestników.

Red: Najpierw był PHPCon Poland, ale przecież nie tylko?

DG: Tak, oczywiście! phpCE to konferencja wynikła z połączenia dwóch jesiennych wydarzeń: PHPCon Poland oraz Brno PHP Conference (BPC).

Red: PHPCon Poland to tytuł – jak wynika z nazwy – skierowany całkowicie do krajowego odbiorcy, prawda?

DG: Dokładnie. Konferencja powstała w 2010 roku. Wówczas nie było jeszcze w Polsce żadnych ogólnokrajowych imprez o tematyce PHP. Ba, nie było jeszcze nawet żadnej ogólnopolskiej grupy społecznościowej! Dopiero podczas drugiej czy trzeciej edycji PHPConu, oddolnie i samoistnie spotkali się członkowie grup regionalnych, tzw. „phpersów” i doszli do wniosku, że trzeba stworzyć podwaliny pod krajowy alians, który dziś na Facebooku nazywa się „PHPers…” (plus pochodne) i liczy ponad pięć tysięcy członków. Ta inicjatywa do dnia dzisiejszego jest od nas całkowicie niezależna i tak pozostanie. Nie przeszkadza nam to jednak, by wspólnymi siłami robić coś więcej, niż tylko imprezę dla Polski.

Red: Wróćmy jeszcze na moment do początków PHPConu. Od 2010 roku minęło sporo czasu. Jak na przestrzeni tych lat wyglądała ta konferencja?

DG: Mówi się, że PHP to język „dla mas” i coś w tym jest. Zaczynaliśmy od weekendowej imprezy dla dziewięćdziesięciu osób, z dala od miasta, wtedy w Górach Świętokrzyskich. Taki był model spotkań Polskiej Grupy Użytkowników Linuxa, dzięki której konferencja w ogóle powstała. To miało być spotkanie bardzo klimatyczne, z dużym naciskiem na integrację, after-party, piwo, ale też na takie społecznościowe, bezinteresowne dzielenie się wiedzą. Wówczas pośredniczyliśmy w rezerwacji noclegów i posiłków, i dbaliśmy, żeby impreza odbywała się od początku do końca w jednym ośrodku. I ten model wtedy się sprawdził. W Polskę poszła informacja, że ktoś coś takiego robi i z roku na rok, pomimo kolejnych zmian hoteli na większe, zawsze musieliśmy kończyć rejestrację z wyprzedzeniem, z powodu braku miejsc. Tym sposobem w 2016 roku zatrzymaliśmy się na poziomie 960 uczestników.

Red: Czyli ponad dziesięciokrotny wzrost! No dobrze, ale jak się wam udaje utrzymać społecznościowy charakter takiego spotkania?

DG: Wiadomo, że przy tej liczbie uczestników kameralnie już nie jest, ale dbamy, by impreza nie przerodziła się w mityng marketingowy czy head hunting. Staramy się słuchać konstruktywnej krytyki i w miarę możliwości na nią reagować. Skutkiem tego jest np. stopniowe ograniczanie prelekcji sponsorskich w głównej agendzie, rozszerzenie programu do trzech równoległych ścieżek, czy danie uczestnikom całkowicie wolnej ręki w kwestii wyboru i rezerwacji noclegu. Dbamy też o rozrywkę - co roku na sobotni wieczór zapraszamy jakiś zespół. W tym roku zagra Carrantuohill, znany ze swojego żywiołowego folku irlandzkiego, obecny wielokrotnie na Przystanku Woodstock. Staramy się, mimo skali, nadal integrować, a jeśli nie, to przynajmniej stwarzać ku temu warunki.

Red: Nie zdarza się to często, więc zapytam: jak udało się wam połączyć dwie konferencje?

DG: Faktycznie, jest w tym trochę przypadku i szczęścia. Tak się złożyło, że od kilku sezonów uczestniczyliśmy wraz z innymi organizatorami PHPCon Poland, niejako „po sąsiedzku”, w zaprzyjaźnionej konferencji w Brnie. Obydwa wydarzenia były dosyć blisko siebie, nie tylko w sensie terytorialnym, ale i czasowo. Raz nawet, o zgrozo, się pokryły. Wówczas Jakub, główny organizator brneńskiej konferencji zaproponował, by wraz z kolegami z Sofii, Manchesteru i kilku innych jesiennych imprez PHP stworzyć wspólny kalendarz i nawzajem pilnować, by już więcej nie wystąpiło nałożenie terminów. I to nawet fajnie zadziałało. W następnym sezonie poszliśmy jeszcze dalej: zaproponowałem Jakubowi, by połączyć siły. Przystał na tą propozycję, bo już wówczas miał coraz większe trudności, by godzić organizację konferencji z pracą zawodową. I tak powstała php Central Europe.

Red: Faktycznie, ciekawy zbieg okoliczności. Powiedzmy zatem, co nowego w tym roku?

DG: Na pierwszy rzut oka impreza będzie podobna do PHPConu, chociażby dlatego, że znów spotkamy się w hotelu Ossa. Ale – jak to zwykle bywa – diabeł tkwi w szczegółach. Uczestnikom na pewno przypadnie do gustu nowy podział na ścieżki wykładowe. Nowy i unikalny, bo wprowadzamy coś, czego raczej trudno szukać gdzie indziej: podział na stopnie trudności. Zielony, oznaczony jako Relaxing, to będą głównie proste, nie wymagające tematy ze świata około-PHP-owego i nie tylko. Chcemy, by te prelekcje były w języku kraju, w którym odbywa się konferencja, czyli po polsku w sezonie 2017.

Red: Czy to element jakiegoś większego planu?

DG: Tak. Martwiło mnie, że PHPCon na tyle się wyspecjalizował, że stał się imprezą hermetyczną, adresowaną do coraz węższego grona bardzo zaawansowanych twórców internetu. Nie mówię, że to jest złe, w końcu trzeba dbać o poziom. Natomiast do pewnego stopnia wylaliśmy dziecko z kąpielą, bo przestali nas odwiedzać uczestnicy luźno związani z PHP, w tym także początkujący. Stąd mój pomysł na ścieżkę dla nich – dodatkową, trzecią, więc na pewno nie kosztem ograniczenia poziomu dotychczasowych prelekcji. Mam też cichą nadzieję, że taki relaxing-track wytworzy w przyszłości grupę osób chcących podnosić poziom swojej wiedzy, wybierających coraz trudniejsze tematy, więc pośrednio powinno powiększyć to grono stałych uczestników phpCE.

Red: A co z pozostałymi ścieżkami?

DG: Planujemy ścieżkę niebieską, czyli Intermediate – a na niej poziom na pewno wyższy i bliższy PHP. Zakładamy tutaj przewagę prelekcji anglojęzycznych, ale jeszcze bez jakiegoś istotnego nacisku. Tematyka frameworków, technik programowania, testowania, itp. I wreszcie track czerwony, tzw. Geek, z tematami dla tych, co wiedzą już wszystko lub prawie wszystko o PHP. Rzecz jasna, całkowicie po angielsku, nawet jeśli dany temat akurat prezentuje Polak.

Red: Co jeszcze?

DG: W sierpniu udostępnimy wielojęzyczny interfejs naszego serwisu internetowego, głównie po to, żeby zachęcić niezdecydowane osoby z krajów ościennych. Oprócz polskiego, dodamy na początek czeski i niemiecki. Chcemy, by osoby mówiące w tych językach poczuły, że impreza jest także dla nich. Osoby te będą mogły zapłacić za swoje uczestnictwo PayPalem lub przelewem europejskim, natomiast uczestnikom krajowym umożliwimy, oprócz przelewów natychmiastowych, również tak długo oczekiwane płatności kartami. A jeśli już mowa o płatnościach, to będzie taniej niż na PHPConie 2016 – i to pewnie ucieszy stałych bywalców. Jak zwykle, przed opublikowaniem agendy, będzie możliwość zakupu biletów Blind Bird, dla rejestrujących się „w ciemno”, ale po bardzo atrakcyjnej cenie. Możemy ich w tym roku sprzedać aż około dwustu.

 

Red: Dlaczego nie chcecie już sprzedawać biletów wraz z noclegami? Przecież to był jeden z atutów waszych spotkań.

DG: Być może, ale oprócz tej jednej zalety, rozwiązanie miało kilka znacznie istotniejszych wad. Po pierwsze, nasze pośrednictwo niepotrzebnie podrażało koszt noclegu – jako firma sprzedająca uczestnictwo w konferencji a nie samą usługę noclegową, nie mamy prawa odliczać VAT. Efektywnie każdy uczestnik płacił go podwójnie, czyli finalna cena była niepotrzebnie zawyżona o kilkanaście procent. Po drugie, przez szereg lat wykonywaliśmy lwią część zadań recepcji hotelowej, a hotele w swych kalkulacjach w ogóle nie chciały brać tego pod uwagę. Po trzecie i najważniejsze, duzi operatorzy chcą, by od razu przy podpisywaniu umowy podawać im liczbę miejsc noclegowych, a przecież z rocznym wyprzedzeniem to jest loteria! Zamówimy za mało – uczestnicy chcą nas zlinczować; za dużo – sami płacimy za pustostany. I dalej: to, co udawało się przy czterystu osobach, przy ośmiuset i więcej już „nie przechodzi”. Myślę tu o swobodnym parowaniu osób w pokojach. Duży hotel za żadne skarby nie chce udostępnić listy pokojów do obsadzenia. Mówią, że mają swój system bookingowy i zrobią to sami. I teraz: jeśli coś spaprają, to jest to potem „nie do odkręcenia” i zaczynają się problemy. Raz też mieliśmy tak, że uzgodniliśmy, że bierzemy 900 miejsc, a kiedy już mieliśmy komplet, hotel niby przypadkiem poinformował nas, że z tych dziewięciuset zostało tylko osiemset, bo „koleżanka nie wiedziała” i wpuściła kolejną grupę. Nie chcę mówić, że tak robi jakiś jeden konkretny hotel. Raczej to, że wśród dużych takie sytuacje się trafiają, a wówczas nie ma winnych, personel celowo rozmywa odpowiedzialność i stawia nas przed faktem dokonanym. Zawsze można na dwa, trzy miesiące przed imprezą zerwać umowę i pozwać ich do sądu, z tym że w tak krótkim czasie nie da się znaleźć podobnego obiektu i efekty rocznej pracy lądują w koszu, nie mówiąc o reputacji imprezy. Mówię tak nie dlatego, żeby sobie ponarzekać, tylko po to, żeby mieli o tym świadomość ci, którzy będą osobno rezerwować noclegi.


Red: Dobrze, wiemy już, jaka jest historia PHPCon i phpCE, wiemy też, co nas czeka w tym roku. A jakie plany na przyszłość?

DG: Miejsce na phpCE 2018 mamy już zarezerwowane. Będzie to Clarion Congress Hotel Prague a impreza odbędzie się w ostatni weekend października. Przenosiny do Czech to można by rzec powinność, po połączeniu z BPC.


Sam hotel jest ogromny. Przenocuje w nim mniej więcej tyle osób co w Ossie, a przy tym wszędzie jest blisko, bo pod obiektem znajduje się stacja praskiego metra. Przy okazji łatwiej będzie korzystać z alternatywnych noclegów i zwiedzić miasto w wolnej chwili.

Red: A kolejne lata?

DG: Chcemy zaistnieć w takich krajach jak Węgry, Austria, Słowacja, wschodnie landy Niemiec, ale też Rumunia, Litwa czy Łotwa. Wiele zależy od zainteresowania lokalnych grup, bo tak jak mówiłem na początku, ta konferencja musi pozostać społecznościowa. Ona ma jednoczyć środowiska. Wstępnie zachętę do współpracy zamieściliśmy na naszej stronie, ale zdaję sobie sprawę, że to dopiero początek. Stąd apel – również do naszych sympatyków czytających ten wywiad – by w miarę możliwości wykorzystali swoje kontakty w tych krajach i nam pomogli. Nasz komitet organizacyjny jest otwarty na tego typu osoby i współpracę.

Red: Czyli podsumujmy: w tym roku Ossa. Kiedy?

DG: Tegoroczna edycja rozpocznie się tuż po Wszystkich Świętych – to łatwo zapamiętać. W piątek, 3 listopada zaczynamy w hotelu Ossa koło Rawy Mazowieckiej o dziesiątej rano warsztatami, a po południu płynnie przechodzimy do cyklu prelekcji, który potrwa do niedzieli, 5 listopada. Zapisy ruszą od sierpnia promocją Blind Bird, do wyprzedania biletów. Potem, wraz publikacją agendy, rozpocznie się sprzedaż standardowych wejściówek. Udział w warsztatach, z uwagi na ograniczoną liczbę miejsc, będzie rejestrowany osobno. Wszystkie szczegóły są albo już wkrótce będą dostępne na stronie: https://2017.phpce.eu.


Red: A do końca lipca można jeszcze zgłaszać prelekcje, prawda?

DG: Tak. Prelegentów zachęcamy do wpisywania swoich propozycji, pod adresem: http://cfp.phpce.eu/. Do 31 lipca czekamy na propozycje. Czy warto? Myślę, że tak. Oprócz niewątpliwego bonusu, jakim jest ujęcie takiego wystąpienia w swoim CV, zatwierdzeni prelegenci mają oczywiście darmową wejściówkę, a także – jako jedyna grupa uczestników – pełny zwrot kosztów noclegu w hotelu Ossa. Zagraniczni prelegenci mogą też ubiegać się o zwrot kosztów przelotu. W czwartek mamy też tzw. Dzień Otwierający dla Prelegentów, czyli zwiedzanie Warszawy z przewodnikiem, w stylu PRL-u. Taka dodatkowa niespodzianka, przejażdżka „ogórkiem”, bar mleczny, itp.

Red: Miło było rozmawiać, Panie Dariuszu. Bardzo dziękuję.

DG: Ja również i… do zobaczenia na phpCE!

Przeczytaj także: